Udostępnij:
Po ostatnim, ognistym tańcu z niebieskim, precyzyjnym pociskiem, jakim był Focus ST, moje motoryzacyjne życie wraca na bardziej... rodzinne tory. Z garażu zniknął sportowy diabeł, a jego miejsce zajął on – nowy Opel Frontera. Samochód, który przywołuje wspomnienia. Pamiętam starą Fronterę – kanciastą, surową, terenówkę z krwi i kości, która kojarzyła mi się z błotem, lasem i przygodą. Kiedy Opel ogłosił powrót tej nazwy, byłem zaintrygowany. Czy wskrzeszą legendę 4x4?
Moja odpowiedź brzmi - raczej nie. Nowa Frontera to nie jest przeprawowy twardziel. To nowoczesny, rodzinny SUV, który z poprzednikiem dzieli tylko nazwę i obietnicę wszechstronności. Testowany egzemplarz to wersja GS z hybrydowym silnikiem 1.2 o mocy 145 KM i automatyczną skrzynią biegów. Ma rozsądny napęd i celuje prosto w serce najbardziej wymagającego segmentu rynku – rodzinnych crossoverów.
A ja? Ja podchodzę do niego z misją. Mam dwa metry wzrostu i jestem żywym, chodzącym (i jeżdżącym) testerem przestronności. O ile w Focusie ST brak miejsca byłby wybaczalny, o tyle w rodzinnym SUV-ie jest grzechem śmiertelnym. Samochód rodzinny musi być praktyczny, pojemny i zdać najważniejszy egzamin w życiu każdego wysokiego rodzica – "test miejsca za mną". Czy nowa Frontera jest gotowa na to starcie? Sprawdźmy.
Spis treści
Pierwsze Starcie: Geometria i przestrzeń
Test "za mną" czyli werdykt dla rodziny
Serce Hybrydy: Przyjemność bez iskier
Praktyczność w każdym calu? Bagażnik i sprytne patenty
Plusy i Minusy z dwu metrowej perspektywy
Ostateczny Werdykt: Frontera to niespodziewany przyjaciel rodziny
Patrząc na nową Fronterę, od razu widać jej rodowód. Czysta, geometryczna, wręcz kanciasta stylistyka to znak rozpoznawczy wszystkich nowych Opli. Wysoki przód z charakterystycznym czarnym panelem Opel Vizor i muskularne nadkola sprawiają, że auto wygląda na solidne i większe niż jest w rzeczywistości. To świadomy zabieg projektantów, który w tym segmencie jest komplementem. Wersja GS dodaje mu trochę pieprzu – czarny dach i dedykowane felgi sprawiają, że nie wygląda jak nudny, budżetowy wół roboczy.
Otwieram szerokie drzwi i przygotowuję się na standardową procedurę wielkoluda: maksymalne obniżenie fotela i odsunięcie go do tyłu. I tu spotyka mnie pierwsza, bardzo miła niespodzianka. Wsiada się łatwo, bez uprawiania gimnastyki artystycznej. Siadam w fotelu i witam się z kokpitem Pure Panel. Wygląda nowocześnie, ale co najważniejsze – Opel nie wpadł w pułapkę "wszystko na ekranie". Pod wyświetlaczem znajduje się panel fizycznych przycisków do obsługi klimatyzacji. Chwała im za to!
A teraz kluczowy moment: znalezienie idealnej pozycji. Fotel ma ogromny zakres regulacji. Zsuwam go maksymalnie do tyłu i w dół. Kierownica ląduje idealnie w dłoniach. Ilość miejsca? Jestem w szoku. Nad głową mam jeszcze kilka dobrych centymetrów luzu, a nogi mają pełną swobodę. Czuję się komfortowo. Pierwszy etap testu Frontera zdaje na piątkę z plusem.
Każdy wysoki rodzic wie, że komfort kierowcy to tylko połowa sukcesu. Zostawiam więc fotel w mojej "dwumetrowej" pozycji i z duszą na ramieniu otwieram tylne drzwi. Ilość miejsca na nogi, która pozostała, nie wygląda imponująco. Jest go... mało.
Werdykt jest więc jasny: Nowa Frontera jest samochodem rodzinnym, ale dla rodziny, w której tylko jeden z rodziców jest bardzo wysoki. Jeśli oboje macie blisko dwóch metrów, a Wasze dzieci rosną jak na drożdżach, tylna kanapa szybko okaże się za ciasna. To auto dla konfiguracji "wysoki kierowca + pasażerowie o przeciętnym wzroście". Obietnica przestronności w tym przypadku spełniona jest głównie z przodu.
Czas ruszyć w drogę. Pod maską pracuje trzycylindrowy silnik 1.2 Turbo, wspomagany przez 48-woltowy system miękkiej hybrydy o łącznej mocy 145 KM. Jeśli po teście Focusa ST spodziewałem się jakichkolwiek sportowych emocji, to Frontera szybko sprowadziła mnie na ziemię. I to jest jej największa zaleta.
Ten samochód nie jest zrywny. Nie wgniata w fotel. Nie powoduje gęsiej skórki. Zamiast tego oferuje coś znacznie cenniejszego w rodzinnym aucie: płynność i spokój. Mały silnik elektryczny niweluje efekt turbodziury, system Start-Stop działa aksamitnie gładko, a skrzynia biegów zmienia przełożenia niemal niezauważalnie. Do miasta dynamiki wystarcza w zupełności. W trasie, z pełnym obciążeniem, silnik będzie musiał się trochę napocić, ale do spokojnej, przepisowej jazdy jest idealny.
Po tygodniu spędzonym z Fronterą muszę przyznać – byłem mocno i bardzo pozytywnie zaskoczony. To nie jest podróż, która dostarcza dreszczy. To podróż, która koi nerwy. A w rodzinnym SUV-ie, to często znacznie cenniejsza waluta.
Rodzinny SUV musi mieć duży bagażnik. Frontera oferuje dobre 460 litrów, które po złożeniu oparć rosną do 1600 litrów. Ma regularny kształt i niski próg załadunku.
Ale prawdziwe "smaczki" kryją się we wnętrzu. Opel słynie z certyfikowanych przez AGR foteli, a tu zastosowano dodatkowo patent Intelli-Seat – specjalną szczelinę w piance, która zmniejsza nacisk na kość ogonową. To naprawdę działa! Po kilkugodzinnej trasie plecy są odczuwalnie mniej zmęczone.
Kolejny sprytny patent to Phone Station. Zamiast dopłacać do ładowarki indukcyjnej, mamy tu specjalną półkę z gumową taśmą, która pewnie trzyma telefon. Proste, tanie i genialne. Pod względem przemyślanych rozwiązań Frontera naprawdę błyszczy.
PLUSY:
MINUSY:
Po tygodniu spędzonym z Fronterą muszę przyznać – byłem mocno i bardzo pozytywnie zaskoczony. To nie jest podróż, która dostarcza dreszczy. To podróż, która koi nerwy. A w rodzinnym SUV-ie, to często znacznie cenniejsza waluta.
Nowa Frontera nie wywołała u mnie gęsiej skórki, nie podniosła tętna i nie sprawiła, że szukałem pustych, krętych dróg po nocy. I to jest jej największy komplement.
Po tygodniu testów zrozumiałem, że to samochód-narzędzie. Niezwykle przemyślane, inteligentne i zaskakująco wygodne narzędzie do realizowania codziennych, rodzinnych zadań. To nie jest auto, które kupuje się sercem. To samochód, który kupuje się głową, doceniając jego spokój, praktyczność i niezwykły komfort dla kierowcy.
Z perspektywy dwumetrowego faceta, Frontera jest jednym z największych pozytywnych zaskoczeń ostatnich lat. Pod warunkiem, że zaakceptuje się kompromis panujący na tylnej kanapie, jest to wybór zaskakująco łatwy i… po prostu rozsądny.