Udostępnij:
Są kluczyki i są kluczyki. Te, które wylądowały na moim biurku, należały do drugiej kategorii. Nie miały na sobie blichtru luksusowej limuzyny, ale niosły ze sobą ciężar legendy i obietnicę czegoś absolutnie wyjątkowego. Na parkingu czekał bowiem nie “jakiś tam” Ford tylko Ford Focus ST Edition w hipnotyzującym, głębokim kolorze Azura Blue. To nie jest krzykliwa zieleń czy czerwień. To barwa dla koneserów. Sygnał dla wtajemniczonych, że mają do czynienia z czymś więcej niż tylko szybkim kompaktem.
To nie jest zwykły test. To pożegnanie w wielkim stylu. Ford kończy produkcję Focusa ST w 2025 roku, co oznacza, że to ostatni rozdział w historii spalinowego hot-hatcha z błękitnym owalem na masce. A wersja Edition jest jego najpiękniejszym, najbardziej dopracowanym zdaniem. To auto stworzone dla tych, którzy nie idą na kompromisy.
A ja? Ja mam swoje prawie dwa metry wzrostu (197cm) i wieczną obawę, czy zmieszczę się do aut projektowanych z myślą o torowej precyzji. Czy wersja Edition, jeszcze bardziej skupiona na kierowcy, nie okaże się dla mnie ergonomiczną pułapką? Czas założyć buty do tańca – szyte na miarę przez dział Ford Performance.
Spis treści
Dwa metry szczęścia czy klaustrofobii? Pierwsze wrażenie
Magia w kolorze lazuru: Technologia w służbie emocji
Czy diabeł może być aniołem? O codzienności z Focusem ST
Bilans zysków i strat: Czy warto zaprosić tego diabła do garażu?
Zalety czyli dlaczego będę za nim tęsknić
Wady czyli za co można go nie kochać
Podsumowanie
Czuję się w nich nie jak sardynka w puszce, ale jak pilot myśliwca w kokpicie – otulony, ale z pełną swobodą ruchów. To pierwszy, gigantyczny plus dla Forda. Inżynierowie pomyśleli nie tylko o kompaktowych kierowcach. Moje pożegnanie z legendą nie odbędzie się w pozycji embrionalnej. Możemy zaczynać.
Naciskam START. Do życia budzi się znajomy, 2,3-litrowy silnik EcoBoost, ale świadomość, co jeszcze kryje się pod tą niebieską karoserią, potęguje doznania. Moc 280 KM i potężny moment obrotowy 420 Nm, dostępny już od 3000 obr./min, to dopiero początek opowieści. Dzięki turbosprężarce typu twin-scroll o niskiej bezwładności, samochód rwie do przodu bez chwili zawahania, pozwalając na dynamiczne przyspieszenia nawet bez nerwowej redukcji biegu. Sprint do setki w 5,7 sekundy czuć w każdym centymetrze ciała wciśniętego w fotel.
Ale prawdziwa magia wersji Edition zaczyna się tam, gdzie kończy się prosta. To nie jest tylko mocniejszy Focus. To precyzyjnie dostrojona maszyna torowa, którą ktoś przez pomyłkę dopuścił do ruchu drogowego. I to czuć w każdym elemencie:
Po pierwsze: Zawieszenie. To nie są zwykłe amortyzatory. To regulowany, gwintowany zestaw od Ford Performance. Dla laika brzmi to skomplikowanie, ale w praktyce oznacza jedno: możesz dostosować podwozie do swoich preferencji jak zawodowy kierowca. Chcesz jechać na tor? Skręcasz je mocniej. Wracasz do domu po dziurawej drodze? Ustawiasz bardziej komfortowo. To właśnie te "buty szyte na miarę", które pozwalają idealnie zestroić dynamikę auta z własnym stylem jazdy.
Po drugie: Koła. Te 19-calowe felgi to małe dzieła sztuki inżynieryjnej. Wykonano je w procesie formowania ciśnieniowego – technologii wykorzystywanej przy produkcji komponentów lotniczych. Efekt? Są lżejsze i bardziej wytrzymałe. Lżejsze koła to mniejsza masa nieresorowana, co przekłada się na błyskawiczną reakcję zawieszenia na nierówności i jeszcze większą precyzję w zakrętach. Samochód staje się zwinniejszy, jakby zrzucił ciężkie, robocze buty na rzecz lekkich, sportowych adidasów.
Po trzecie: Hamulce. Moc to jedno, ale umiejętność jej wytracenia jest równie ważna. Za to odpowiadają potężne, czterotłoczkowe hamulce Brembo z przodu. One nie tylko zatrzymują auto w miejscu z niewiarygodną siłą. One robią to raz za razem bez najmniejszych oznak zmęczenia czy utraty skuteczności. Daje to ogromną pewność siebie i pozwala opóźniać hamowanie do granic możliwości.
Wszystkie te elementy – zawieszenie, koła, hamulce, silnik i elektroniczna szpera (eLSD) – tworzą spójną, harmonijną całość. To nie jest zbiór sportowych części, ale perfekcyjnie zgrana orkiestra, w której kierowca jest dyrygentem.
Bagażnik ma przyzwoite 375 litrów – wystarczy na cotygodniowe zakupy czy nawet na weekendowy wyjazd we dwoje.
W trybie “Normal” Focus ST staje się więc na tyle potulny, że można nim bez problemu odwieźć dziecko do przedszkola (o ile lubi ono basowy pomruk wydechu) i pojechać po bułki. To właśnie ta dwoistość natury jest jego największą siłą. To nie jest bezkompromisowa wyścigówka, która zmęczy cię po 15 minutach. To niezwykle wszechstronny samochód, który potrafi dostosować swój charakter do nastroju kierowcy. Jeden przycisk dzieli go od bycia potulnym barankiem i wściekłym wilkiem.
Każdy medal ma dwie strony, a każdy samochód z charakterem ma swoje fanaberie. Ford Focus ST nie jest tu wyjątkiem. Po intensywnym teście, z perspektywy dwumetrowego faceta, który kocha prowadzić, ale ceni też minimum komfortu, lista za i przeciw wygląda następująco.
Ford Focus ST to samochód pełen świadomych kompromisów, w którym każdy minus jest akceptowalną ceną za gigantyczny plus w postaci czystych, nieskrępowanych emocji za kierownicą. Jestem pod dużym wrażeniem emocji jakie potrafi dostarczyć na wąskich i krętych drogach bez dużego ruchu.
I choć nie mamy go w ofercie od ręki to dla zainteresowanego klienta możemy znaleźc dostępny egzemplarz i przygotować ofertę na wynajem długoterminowy z warunkami dostosowanymi do potrzeb i oczekiwań!